wtorek, 27 maja 2014

3. Jej sylwetkę oświetlał blask księżyca.



              Było wyjątkowo upalne popołudnie, kiedy Charlie siedziała na chłodnym blacie w kuchni i piła swój ulubiony bananowy sok. Kostki lodu co chwilę obijały się o szklankę wydając przyjemne dźwięki. Dziewczyna co jakiś czas spoglądała na pracującą w ogrodzie Faith. Jej złociste włosy były związane w wysokiego kucyka i falowały w różne strony, z każdym ruchem. Obcisłe, jesnsowe ogrodniczki wydawały się być niewygodne, ale dla kobiety najwidoczniej nie stanowiły żadnego problemu, bo bez problemu poruszała się po zielonej trawie, prawdopodobnie nucąc jakąś starą piosenkę Beatlesów.
-Charlie, podaj mi tą różową konewkę!
 Charlie delikatnie odstawiła już prawie pustą szklankę i odchyliła głowę do tyłu, głośno wzdychając. Schyliła się po przedmiot, o który prosiła kobieta. Założyła na swoje oczy ciemne okulary i wyszła na taras. Słońce świeciło wyjątkowo mocno czego Charlie naprawdę nie lubiła. Już pierwszego dnia tęskniła za Londynem, mimo, że to właśnie Sydney było miejscem jej urodzenia.
Blondynka podeszła do klęczącej Faith, podała jej konewkę, a sama rozpięła bluzę i położyła się na leżaku. Odetchnęła dusznym i gorącym powietrzem, po czym skrzyżowała nogi w kostkach.
-Jak było w szkole?
Charlie westchnęła bezradnie, wiedząc, że kobieta nie odpuści i będzie pytać tak długo aż się tego nie dowie.
-Mówiłam, że w porządku  – powiedziała bez większego entuzjazmu, modląc się w duchu aby to był koniec tego tematu.
-Liczyłam na jakieś szczegóły.
Kobieta uśmiechnęła się cwanie, a brunetka dobrze wiedziała o co chodzi. Przewróciła oczami i wydała z siebie zrezygnowany jęk.
-Nie, nie poznałam żadnego chłopaka.
-Nikt ci się nie spodobał?
W gdy Charlie miała zaprotestować, w ogrodzie zabrzmiał dzwonek telefonu Faith, wybawiając tym samym nastolatkę z małej opresji.
-Mogłabyś dokończyć? – mruknęła starsza kobieta, wyciągając swój telefon z tylnej kieszeni spodenek. Charlie niechętnie wstała i zaczęła podlewanie dziwnych, pomarańczowych roślinek. Na swoich plecach czuła nieprzyjemne ciepło, które rozchodziło się po całym jej kręgosłupie. Przez chwilę obserwowała swoją opiekunkę, która z niezadowolonym wyrazem twarzy żywo gestykulowała rękami. Jej zdrowe, blond włosy pięknie mieniły się w słońcu. Zupełnie jakby były złote. Charlie czasem zazdrościła Fatih tego anielskiego wyglądu, co było zupełnie niedorzeczne.
-Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli pojadę na chwilę do redakcji? – Dziewczyna popatrzyła się przed siebie i najpierw zobaczyła pomarańczowe sandałki i opalone kostki, ale im wyżej podnosiła wzrok, tym więcej sylwetki jej się ukazywało. Gdy oczy brunetki przyzwyczaiły się do wyjątkowo mocnych promieni słonecznych, zobaczyła zmartwione i lekko zakłopotane rysy twarzy.
-Umm … jasne, jedź. – odpowiedziała po czym powróciła do swojej wcześniejszej pracy. Na jej twarz zawiał leki wiatr, który niestety znikł tak szybko jak się pojawił.
-Możesz ugotować coś na kolację! – z daleka usłyszała swoją opiekunkę, która zapewne właśnie wsiadała do swojego, czarnego mercedesa. Westchnęła po czym odłożyła narzędzia ogrodnicze i wstała, wycierając ręce w ręcznik, powieszony na drewnianym krześle. Związała swoje włosy w wysokiego kucyka i powędrowała do kuchni, gdzie zajęła się przygotowywaniem posiłku. 

***

              Charlie siedziała na kanapie, ze znudzeniem przełączając nudne programy w telewizji. Podkuliła swoje nogi pod klatkę piersiową i oparła na nich brodę. Zegar wybił godzinę dwudziestą trzecią, a brunetka z lekko przymkniętymi oczami oczekiwała powrotu Faith.
To nie był pierwszy raz, kiedy blondynka się spóźniała. Charlie jednak nie czuła za to żalu. Wiedziała, że starsza kobieta pracuje bardzo ciężko na ich utrzymanie. Co prawda jej zarobki są znacznie powyżej przeciętnej, ale Faith jest typem osoby, która zawsze stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej. Gdy obierze sobie jakiś cel, to nie ma mowy żeby odpuściła bez walki. Nawet jeśli wyniknęłaby z tego prawdziwa wojna.
Charlie rozprostowała nogi, ziewając przy tym i wyłączyła telewizor. Na nogi założyła puchate kapcie i ruszyła w stronę swojego pokoju po drodze zagaszając światło i zostawiając krótką informację Faith, o tym, że jeśli chce coś zjeść, po powrocie, to w lodówce jej jest ulubiona sałatka z oliwkami. Szczelnej otuliła ramiona grubym, czarnym swetrem gdy wchodziła do swojego pokoju. Nie zwracając uwagi na nic oprócz swojego zmęczenia otworzyła drzwi do łazienki z zamiarem wzięcia zimnego prysznica. 
Charlie stała przed lustrem uważnie obserwując swoją twarz. Na chwilę ułożyła usta w dziubek po czym głośno się roześmiała. Przed oczami pojawił się pewien obraz z dzieciństwa. Jej śmiech stopniowo cichł, a radosny wyraz twarzy przeradzał się w grymas. Kilka ciemnych kosmyków włosów wysunęło się zza uszu i opadło na jej czoło. Dziewczyna cały czas stała nieruchomo, wpatrzona w swoje odbicie. W jednej sekundzie jej ręce powędrowały do kosmetyczki, a ona gorączkowo zaczęła czegoś szukać. Kiedy w jej dłoni pojawiło się znajome, czarne pudełko, niemal odetchnęła z ulgą, przyciągając je do piersi. Lekko przymknęła powieki, po czym drżącymi palcami zdjęła przykrywkę. Jej oczom ukazała się połyskująca w świetle lampy żyletka. Charlie lekko się do siebie uśmiechnęła po czym ostrożnie wyjęła cienki kawałek metalu. Szybko zerknęła na swoje uda i nadgarstki, a jej uśmiech zszedł tak szybko jak się pojawił. Przygryzając wargę, ścisnęła żyletkę w dłoni momentalnie czując przyjemne pieczenie. Zamknęła oczy i głęboko odetchnęła. Przed jej oczami pojawiały się różne obrazy, ale wszędzie brakowało koloru. Wszystko było jakby wypłukane. W jednej chwili zobaczyła coś, przez o momentalnie wypuściła żyletkę, która wpadła do umywalki wydając z siebie głuchy stukot. Szybko otworzyła oczy i zaczęła ciężko oddychać. Odkręciła wodę i opłukała ręce. Na opuszkach palców zostały jej małe, czerwone kreski. Na szczęście dziewczyna nie zraniła się tak mocno jak myślała. W myślach powtarzała sobie jaka jest głupia i lekkomyślna. Nie powinna tego robić. Przecież obiecała. Jej.

***

-Mamo! – mała dziewczynka wbiegła do pokoju, gdzie na dużej, skórzanej kanapie siedziała starsza kobieta. Jej twarz była ukryta w dłoniach, a ciemne kosmyki włosów opadały na ramiona. Gdy zobaczyła córkę biegnącą wprost w jej ramiona, spomiędzy jej ust wydobyło się ciche westchnienie. Rozłożyła ręce, tuląc do swojej piersi małą dziewczynkę. Warga kobiety niebezpiecznie drżała, a jej oczy były mocno zaciśnięte. Jedną ręką zaczęła głaskać swoje dziecko po lśniących w świetle lampy włosach. Cały czas szeptała uspakajające słowa, ale były one bardzie skierowanie do siebie, niż do swojej córki.
-Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.

***

Charlie otworzyła szeroko oczy, a z jej ust wydobył się jęk przerażenia. Miała wrażenie, że cały świat wokół niej wiruje, a wszystko co widzi jest szare. Każdy pojedynczy przedmiot wydawał się mieć inny kształt. Zupełnie jak po jakiś środkach nasennych, które dziewczyna zażywała  w przeszłości. Podpierając się rękami, usiadła na łóżku, cały czas dysząc i zaczęła nerwowe rozglądanie się po pokoju. Dopiero po chwili zorientowała się gdzie jest i co tutaj robi. Niemal natychmiast wstała, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Zaczęła nerwowo chodzić po pokoju, jednocześnie próbując uspokoić oddech i odsunąć wspomnienia do swojego umysłu. Przetarła kilka razy spoconą twarz dłońmi i wplotła palce we włosy. Czuła swoje serce, które wybijało szybkie  i nieregularne rytmy. Z całych sił starała się uspokoić. Bała się, że jeśli choć na sekundę przymknie powieki to przed oczami pojawią jej się te same obrazy.
Niewiele myśląc, ubrała swoje trampki i otworzyła okno. Chłodne powietrze otuliło jej twarz i rozwiało kosmyki włosów. Dziewczyna obejrzała się za siebie po czym zwinnie wskoczyła na parapet. Śliskimi dłońmi dotknęła zimnych dachówek i wzięła głęboki wdech, czując jak w jej płucach pojawia się odpowiednia dawka tlenu. 

***
 
              Luke ostrożnie stawiał nogi, chcąc jak najostrożniej dotrzeć do domu. Nie miał pojęcia która jest godzina ale wiedział, że już nigdy nie da się namówić Ashtonowi na ‘przyjacielskie spotkanie’.
Wiatr już dawno rozczochrał jego blond włosy, sprawiając, że teraz były ułożone  w każdą możliwą stronę. Mimo, że miał założoną bluzę, czuł jak na jego ramionach zaczyna pojawiać się gęsia skórka. Szedł cały czas wzdłuż wybrzeża, chcąc jak najszybciej dostać się do swojego pokoju. Co chwilę potykał się o jakieś wystające gałęzie i tak naprawdę nie wiedział gdzie się znajduje.
Miał skręcać w prawo, gdy nagle zza drzewa dostrzegł jakąś postać. Na początku przestraszył się nie na żarty, czując jak krew odpływa mu z twarzy, ale potem uświadomił sobie, że to jakaś dziewczyna. Z mocno bijącym sercem podszedł bliżej, starając się to zrobić jak najciszej. Jej sylwetkę oświetlał blask księżyca i mnóstwa gwiazd. Siedziała nad urwiskiem, z głową skierowaną wprost przed siebie. Blondyn nie mógł zobaczyć jej twarzy, bo była odwrócona do niego tyłem. W pewnej chwili przekręciła lekko głowę, a Luke zamarł. Czuł jak drżą mu ręce, uświadamiając sobie, że to dziewczyna z jego klasy od literatury. 
Głośno przełknął śliną i zacisnął szczękę. Brunetka miała pozbawiony uczuć wyraz twarzy, jej nogi były skrzyżowane w koskach, a dłońmi podpierała się z tyłu. W oddali słychać było szum fal, które rozbijały się o skały.
W pewnej chwili dziewczyna wstała, a Luke wstrzymał powietrze i schował się za drzewem, tak dobrze jak tylko umiał. Ostatnie co udało mu się zobaczyć to to jak obejmuje się swoimi szczupłymi ramionami i odchodzi.




___________________________________________________________________________________


Już na wstępie chcę Was bardzo mocno przeprosić. Ostatnio naprawdę nie miałam głowy do pisania, a jedyne o czym marzyłam (i dalej marzę) to siedzenie pod kołdrą i dalsze użalanie się nad sobą. Mam nadzieję, że będzie ze mną coraz lepiej bo ostatnio jestem jakoś w małej rozsypce. 
Druga sprawa. ODROMNIE, OGROMNIE DZIĘKUĘ za wszystkie komentarze. JESTEŚCIE NIESAMOWICI! Gdybym potrafiła się wziąć w garść to wstawiłabym ten rozdział wcześniej, ale, że jestem takim leniem to jest, co jest.
Nie sprawdziłam rodziału bo chciałam go jak najszybciej wstawić, a teraz nie mam za dużo czasu...
Cóż...to by było chyba na tyle. Przypominam, że o nowych rozdziałach mogę informować na tt (@hi_hood)

Chciałam jeszcze tylko wspomnieć, że to ff pojawiło się także na wattpadzie LINK

4 komentarze:

  1. Super rozdział, nieźle się zaczyna. Czekam na kolejne :)) @TruskawkaaxD

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhu! Robi się coraz ciekawiej! Już nie mogę doczekać się kolejnego! <3
    Pozdrawiam xoxox
    PS Przepraszam, że taki krótki koment ale nie mam czasu ;c
    @Toriixdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo<3 biedna Charlie ;c Luke zamiat tam pobiec do niej, przytulic, pokochac to ty sie za drzewem kurwa chowasz bardzo madre !! Świetny rozdział ;) oby tak dalej ;3 @Chwaszczyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg! Mam nadzieję że poznamy chociaż mniej więcej przeszłość Charlie ;-;
    Huh…ciekawe co Luke pomyślał o Charlie a ona o nim podczas ich "spotkania"? Nie mogę się poczekać dalszego rozwoju akcji!
    /luvmynarryx69

    OdpowiedzUsuń