Było wyjątkowo
upalne popołudnie, kiedy Charlie siedziała na chłodnym blacie w kuchni i piła
swój ulubiony bananowy sok. Kostki lodu co chwilę obijały się o szklankę
wydając przyjemne dźwięki. Dziewczyna co jakiś czas spoglądała na pracującą w
ogrodzie Faith. Jej złociste włosy były związane w wysokiego kucyka i falowały
w różne strony, z każdym ruchem. Obcisłe, jesnsowe ogrodniczki wydawały się być
niewygodne, ale dla kobiety najwidoczniej nie stanowiły żadnego problemu, bo
bez problemu poruszała się po zielonej trawie, prawdopodobnie nucąc jakąś starą
piosenkę Beatlesów.
-Charlie, podaj mi tą różową konewkę!
Charlie delikatnie
odstawiła już prawie pustą szklankę i odchyliła głowę do tyłu, głośno
wzdychając. Schyliła się po przedmiot, o który prosiła kobieta. Założyła na
swoje oczy ciemne okulary i wyszła na taras. Słońce świeciło wyjątkowo mocno
czego Charlie naprawdę nie lubiła. Już pierwszego dnia tęskniła za Londynem,
mimo, że to właśnie Sydney było miejscem jej urodzenia.
Blondynka podeszła do klęczącej Faith, podała jej konewkę, a
sama rozpięła bluzę i położyła się na leżaku. Odetchnęła dusznym i gorącym
powietrzem, po czym skrzyżowała nogi w kostkach.
-Jak było w szkole?
Charlie westchnęła bezradnie, wiedząc, że kobieta nie
odpuści i będzie pytać tak długo aż się tego nie dowie.
-Mówiłam, że w porządku
– powiedziała bez większego entuzjazmu, modląc się w duchu aby to był
koniec tego tematu.
-Liczyłam na jakieś szczegóły.
Kobieta uśmiechnęła się cwanie, a brunetka dobrze wiedziała
o co chodzi. Przewróciła oczami i wydała z siebie zrezygnowany jęk.
-Nie, nie poznałam żadnego chłopaka.
-Nikt ci się nie spodobał?
W gdy Charlie miała zaprotestować, w ogrodzie zabrzmiał
dzwonek telefonu Faith, wybawiając tym samym nastolatkę z małej opresji.
-Mogłabyś dokończyć? – mruknęła starsza kobieta, wyciągając
swój telefon z tylnej kieszeni spodenek. Charlie niechętnie wstała i zaczęła
podlewanie dziwnych, pomarańczowych roślinek. Na swoich plecach czuła
nieprzyjemne ciepło, które rozchodziło się po całym jej kręgosłupie. Przez
chwilę obserwowała swoją opiekunkę, która z niezadowolonym wyrazem twarzy żywo
gestykulowała rękami. Jej zdrowe, blond włosy pięknie mieniły się w słońcu.
Zupełnie jakby były złote. Charlie czasem zazdrościła Fatih tego anielskiego wyglądu,
co było zupełnie niedorzeczne.
-Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli pojadę na chwilę do
redakcji? – Dziewczyna popatrzyła się przed siebie i najpierw zobaczyła
pomarańczowe sandałki i opalone kostki, ale im wyżej podnosiła wzrok, tym
więcej sylwetki jej się ukazywało. Gdy oczy brunetki przyzwyczaiły się do
wyjątkowo mocnych promieni słonecznych, zobaczyła zmartwione i lekko
zakłopotane rysy twarzy.
-Umm … jasne, jedź. – odpowiedziała po czym powróciła do
swojej wcześniejszej pracy. Na jej twarz zawiał leki wiatr, który niestety
znikł tak szybko jak się pojawił.
-Możesz ugotować coś na kolację! – z daleka usłyszała swoją
opiekunkę, która zapewne właśnie wsiadała do swojego, czarnego mercedesa.
Westchnęła po czym odłożyła narzędzia ogrodnicze i wstała, wycierając ręce w
ręcznik, powieszony na drewnianym krześle. Związała swoje włosy w wysokiego
kucyka i powędrowała do kuchni, gdzie zajęła się przygotowywaniem posiłku.
***
Charlie
siedziała na kanapie, ze znudzeniem przełączając nudne programy w telewizji.
Podkuliła swoje nogi pod klatkę piersiową i oparła na nich brodę. Zegar wybił
godzinę dwudziestą trzecią, a brunetka z lekko przymkniętymi oczami oczekiwała
powrotu Faith.
To nie był pierwszy raz, kiedy blondynka się spóźniała.
Charlie jednak nie czuła za to żalu. Wiedziała, że starsza kobieta pracuje
bardzo ciężko na ich utrzymanie. Co prawda jej zarobki są znacznie powyżej
przeciętnej, ale Faith jest typem osoby, która zawsze stawia sobie poprzeczkę
coraz wyżej. Gdy obierze sobie jakiś cel, to nie ma mowy żeby odpuściła bez
walki. Nawet jeśli wyniknęłaby z tego prawdziwa wojna.
Charlie rozprostowała nogi, ziewając przy tym i wyłączyła
telewizor. Na nogi założyła puchate kapcie i ruszyła w stronę swojego pokoju po
drodze zagaszając światło i zostawiając krótką informację Faith, o tym, że
jeśli chce coś zjeść, po powrocie, to w lodówce jej jest ulubiona sałatka z
oliwkami. Szczelnej otuliła ramiona grubym, czarnym swetrem gdy wchodziła do
swojego pokoju. Nie zwracając uwagi na nic oprócz swojego zmęczenia otworzyła
drzwi do łazienki z zamiarem wzięcia zimnego prysznica.
Charlie stała przed lustrem uważnie obserwując swoją twarz.
Na chwilę ułożyła usta w dziubek po czym głośno się roześmiała. Przed oczami
pojawił się pewien obraz z dzieciństwa. Jej śmiech stopniowo cichł, a radosny
wyraz twarzy przeradzał się w grymas. Kilka ciemnych kosmyków włosów wysunęło
się zza uszu i opadło na jej czoło. Dziewczyna cały czas stała nieruchomo,
wpatrzona w swoje odbicie. W jednej sekundzie jej ręce powędrowały do
kosmetyczki, a ona gorączkowo zaczęła czegoś szukać. Kiedy w jej dłoni pojawiło
się znajome, czarne pudełko, niemal odetchnęła z ulgą, przyciągając je do
piersi. Lekko przymknęła powieki, po czym drżącymi palcami zdjęła przykrywkę.
Jej oczom ukazała się połyskująca w świetle lampy żyletka. Charlie lekko się do
siebie uśmiechnęła po czym ostrożnie wyjęła cienki kawałek metalu. Szybko
zerknęła na swoje uda i nadgarstki, a jej uśmiech zszedł tak szybko jak się
pojawił. Przygryzając wargę, ścisnęła żyletkę w dłoni momentalnie czując
przyjemne pieczenie. Zamknęła oczy i głęboko odetchnęła. Przed jej oczami
pojawiały się różne obrazy, ale wszędzie brakowało koloru. Wszystko było jakby
wypłukane. W jednej chwili zobaczyła coś, przez o momentalnie wypuściła żyletkę,
która wpadła do umywalki wydając z siebie głuchy stukot. Szybko otworzyła oczy
i zaczęła ciężko oddychać. Odkręciła wodę i opłukała ręce. Na opuszkach palców
zostały jej małe, czerwone kreski. Na szczęście dziewczyna nie zraniła się tak
mocno jak myślała. W myślach powtarzała sobie jaka jest głupia i lekkomyślna.
Nie powinna tego robić. Przecież obiecała. Jej.
***
-Mamo! – mała
dziewczynka wbiegła do pokoju, gdzie na dużej, skórzanej kanapie siedziała
starsza kobieta. Jej twarz była ukryta w dłoniach, a ciemne kosmyki włosów
opadały na ramiona. Gdy zobaczyła córkę biegnącą wprost w jej ramiona,
spomiędzy jej ust wydobyło się ciche westchnienie. Rozłożyła ręce, tuląc do
swojej piersi małą dziewczynkę. Warga kobiety niebezpiecznie drżała, a jej oczy
były mocno zaciśnięte. Jedną ręką zaczęła głaskać swoje dziecko po lśniących w
świetle lampy włosach. Cały czas szeptała uspakajające słowa, ale były one
bardzie skierowanie do siebie, niż do swojej córki.
-Wszystko będzie
dobrze. Obiecuję.
***
Charlie otworzyła szeroko oczy, a
z jej ust wydobył się jęk przerażenia. Miała wrażenie, że cały świat wokół niej
wiruje, a wszystko co widzi jest szare. Każdy pojedynczy przedmiot wydawał się
mieć inny kształt. Zupełnie jak po jakiś środkach nasennych, które dziewczyna
zażywała w przeszłości. Podpierając się
rękami, usiadła na łóżku, cały czas dysząc i zaczęła nerwowe rozglądanie się po
pokoju. Dopiero po chwili zorientowała się gdzie jest i co tutaj robi. Niemal
natychmiast wstała, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Zaczęła nerwowo chodzić po
pokoju, jednocześnie próbując uspokoić oddech i odsunąć wspomnienia do swojego
umysłu. Przetarła kilka razy spoconą twarz dłońmi i wplotła palce we włosy.
Czuła swoje serce, które wybijało szybkie
i nieregularne rytmy. Z całych sił starała się uspokoić. Bała się, że
jeśli choć na sekundę przymknie powieki to przed oczami pojawią jej się te same
obrazy.
Niewiele myśląc, ubrała swoje trampki i otworzyła okno.
Chłodne powietrze otuliło jej twarz i rozwiało kosmyki włosów. Dziewczyna obejrzała
się za siebie po czym zwinnie wskoczyła na parapet. Śliskimi dłońmi dotknęła
zimnych dachówek i wzięła głęboki wdech, czując jak w jej płucach pojawia się
odpowiednia dawka tlenu.
***
Luke
ostrożnie stawiał nogi, chcąc jak najostrożniej dotrzeć do domu. Nie miał
pojęcia która jest godzina ale wiedział, że już nigdy nie da się namówić
Ashtonowi na ‘przyjacielskie spotkanie’.
Wiatr już dawno rozczochrał jego blond włosy, sprawiając, że
teraz były ułożone w każdą możliwą
stronę. Mimo, że miał założoną bluzę, czuł jak na jego ramionach zaczyna
pojawiać się gęsia skórka. Szedł cały czas wzdłuż wybrzeża, chcąc jak
najszybciej dostać się do swojego pokoju. Co chwilę potykał się o jakieś
wystające gałęzie i tak naprawdę nie wiedział gdzie się znajduje.
Miał skręcać w prawo, gdy nagle zza drzewa dostrzegł jakąś
postać. Na początku przestraszył się nie na żarty, czując jak krew odpływa mu z
twarzy, ale potem uświadomił sobie, że to jakaś dziewczyna. Z mocno bijącym
sercem podszedł bliżej, starając się to zrobić jak najciszej. Jej sylwetkę
oświetlał blask księżyca i mnóstwa gwiazd. Siedziała nad urwiskiem, z głową
skierowaną wprost przed siebie. Blondyn nie mógł zobaczyć jej twarzy, bo była
odwrócona do niego tyłem. W pewnej chwili przekręciła lekko głowę, a Luke
zamarł. Czuł jak drżą mu ręce, uświadamiając sobie, że to dziewczyna z jego
klasy od literatury.
Głośno przełknął śliną i zacisnął szczękę. Brunetka miała
pozbawiony uczuć wyraz twarzy, jej nogi były skrzyżowane w koskach, a dłońmi
podpierała się z tyłu. W oddali słychać było szum fal, które rozbijały się o
skały.
W pewnej chwili dziewczyna wstała, a Luke wstrzymał
powietrze i schował się za drzewem, tak dobrze jak tylko umiał. Ostatnie co
udało mu się zobaczyć to to jak obejmuje się swoimi szczupłymi ramionami i
odchodzi.
___________________________________________________________________________________
Już na wstępie chcę Was bardzo mocno przeprosić. Ostatnio
naprawdę nie miałam głowy do pisania, a jedyne o czym marzyłam (i dalej
marzę) to siedzenie pod kołdrą i dalsze użalanie się nad sobą. Mam
nadzieję, że będzie ze mną coraz lepiej bo ostatnio jestem jakoś w małej
rozsypce.
Druga sprawa. ODROMNIE, OGROMNIE
DZIĘKUĘ za wszystkie komentarze. JESTEŚCIE NIESAMOWICI! Gdybym
potrafiła się wziąć w garść to wstawiłabym ten rozdział wcześniej, ale,
że jestem takim leniem to jest, co jest.
Nie sprawdziłam rodziału bo chciałam go jak najszybciej wstawić, a teraz nie mam za dużo czasu...
Cóż...to by było chyba na tyle. Przypominam, że o nowych rozdziałach mogę informować na tt (@hi_hood)
Chciałam jeszcze tylko wspomnieć, że to ff pojawiło się także na wattpadzie LINK
Chciałam jeszcze tylko wspomnieć, że to ff pojawiło się także na wattpadzie LINK
Super rozdział, nieźle się zaczyna. Czekam na kolejne :)) @TruskawkaaxD
OdpowiedzUsuńUhuhu! Robi się coraz ciekawiej! Już nie mogę doczekać się kolejnego! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xoxox
PS Przepraszam, że taki krótki koment ale nie mam czasu ;c
@Toriixdd
Oooo<3 biedna Charlie ;c Luke zamiat tam pobiec do niej, przytulic, pokochac to ty sie za drzewem kurwa chowasz bardzo madre !! Świetny rozdział ;) oby tak dalej ;3 @Chwaszczyk
OdpowiedzUsuńOmg! Mam nadzieję że poznamy chociaż mniej więcej przeszłość Charlie ;-;
OdpowiedzUsuńHuh…ciekawe co Luke pomyślał o Charlie a ona o nim podczas ich "spotkania"? Nie mogę się poczekać dalszego rozwoju akcji!
/luvmynarryx69